Komentarze: 0
...lubie gdy na mnie patrzy....tak ukradkiem....gdy napotykajac moj wzrok, zawstydzony, oczami bladzi gdzies w okolicach zeszytu, rumieni sie...odwraca glowe, by po chwili znow na mnie spojrzec...z ta sama ciekawoscia, ten sam blysk niebieskich teczowek, to samo zmieszanie, starch przed konfrontacja....i znow spuszczony wzrok....dziecieca niesmialosc....poddenerwowany podwija rekaw koszuli, odchyla sie do tylu, przesuwa dlonia po zlocistych wlosach...patrzy w lewo, w prawo, bawi sie dlugopisem...podnos wzrok i patrzy prosto na mnie, lewy kacik jego bezblednych ust unosi sie nieznacznie, ten sam gest, zeszyt, zmieszanie....usmiecha sie do siebie...sprawia wrazenie takiego niewinnego, czystego, jakby nigdy nie spotkala go zadne zlo, jest jak biala kartka papieru, nie spalmiona wina, cierpieniem i jest tak blisko mnie, i czeka...